sobota, 15 października 2016

Jak uratować zamoczoną książkę - poradnik bibliotecznego (i nie tylko) survivalu

Na stronie niestatystyczny.pl zamieszczono parę dni temu instrukcję serwisu BoredPanda na temat tego, jak należy ratować książki, które przez przypadek zostały zalane - klik!

Jako nauczyciel bibliotekarz, który - gdyby bibliotekarze zbierali sprawności - miałby na ramieniu wyszyte "Ratownik Książek", muszę powyższą instrukcję poszerzyć o własne doświadczenie. To może nie być nic odkrywczego, ale niektórzy sami mogą na to nie wpaść, bo u niektórych osób nadal popularną metodą jest suszenie książek na kaloryferze (zgroza!).

Nie mam niestety zdjęć poglądowych, bo nigdy nie spodziewałam się, że będę taki wpis zamieszczać :P

1. Przy ratowaniu zamoczonej książki bardzo dobrze sprawdzają się również (i chyba raczej to większość osób będzie miała pod ręką) chusteczki higieniczne (najlepiej takie z pudełka). Jeżeli nie mamy pod ręką papiery ani chusteczek, możemy również użyć czystych kartek papieru ksero/z bloku rysunkowego.

2. Papier/chusteczki/kartki wkładamy między każdą zmoczoną stronę.

3. Przyciskami całość kilkoma tomami encyklopedii PWN lub słownikami lub czymkolwiek innym - ważne, żeby obciążenie było bardzo duże. Im większe, tym kartki będą mniej pofalowane po wysuszeniu. Jeżeli książka była mocno zmoczona to sprawdzamy po kilku godzinach jak się sprawy mają i wtedy ewentualnie wymieniamy na nowe te przekładki, które tego wymagają. Przyciskamy książkę ponownie i zostawiamy instalację na noc.

4. Na drugi dzień sprawdzamy jak wyglądają nasze przekładki i ewentualnie wymieniamy te, które tego wymagają. Przyciskamy i zostawiamy. 

5. Ogólnie od stopnia zamoczenia książki i od jej grubości zależy, ile czasu będzie trzeba na to, żeby całkiem wyschła. Lepiej trzymać książkę przyciśnięta dłużej niż krócej. W mojej praktyce ani razu jeszcze nie zdarzyło się, żeby książka po takim wysuszeniu wyglądała jak nowa. Widoczne jest, że strony są trochę pofalowane, ale po takim zabiegu wyglądają dużo, DUŻO lepiej, niż książka, która nie doświadczyła troskliwego suszenia. Jak będę miała chwilę i znajdę to wrzucę zdjęcie książki wysuszonej na kaloryferze i takiej, która była przekładana chusteczkami. Różnica jest bardzo widoczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz